Jako gizManiacy zdecydowanie wolimy mieć w rękach prawdziwe, w pełni sprawne gadżety, niż tylko przyglądać się projektom i prototypom o niepewnej przyszłości. Niektóre koncepty jednak przemawiają do naszej wyobraźni tak bardzo, że gdyby podobne urządzenia trafiły do sprzedaży, już stalibyśmy w kolejce. Poniżej znajdziecie kilka przykładów.
eRoll
Od premiery pierwszego iPada tablety zawojowały świat. Sprzedają się w dziesiątkach milionów i stały się symbolem nowoczesności. W 2012 roku stereotypowy biznesmen w wolnej chwili popija kawę z firmowego kubka i czyta Forbesa na swoim iPadzie. Tylko staroświeccy konserwatyści sięgają jeszcze po papierowe wydania gazet i magazynów, zamiast przenieść się do cyfrowego świata. Co w gruncie może dziwić, bo żaden tablet ani czytnik ebooków póki co nie jest w stanie poszczycić się taką wygodą użytkowania jak stara, dobra celuloza. Sztywny, twardy ekran, nawet pokryty Gorilla Glass, to jednak nie to samo co gazeta, którą można składać, rozkładać i na którą nie trzeba specjalnie uważać.
W związku z tym Dragan Trenchevski postanowił połączyć nowoczesność z tradycją i zaproponował eRoll, tablet stworzony właśnie z myślą o czytaniu prasy. Jego główną zaletą jest zwijany, miękki ekran. Kiedy akurat nie korzystamy z eRolla, wyświetlacz można schować wewnątrz obudowy. Wówczas cały sprzęt zajmuje niewiele więcej niż pilot od telewizora. Oto prawdziwie przenośny ereader, a nie jakieś tam iPady albo Kindle.
Gymbot
Kilkanaście lat temu domowy fitness bił rekordy popularności, za sprawą celebrytów wydających na kasetach VHS zestawy ćwiczeń, które ponoć miały pomagać w utrzymaniu idealnej sylwetki. W redakcji techManiaKa nigdy nie mogliśmy tego zweryfikować, bo idealne sylwetki to nasz znak rozpoznawczy i nie potrzebujemy do tego nagranych na taśmie instrukcji Hulka Hogana, ale w latach 90′ każda szanująca się gospodyni domowa machała kończynami przed telewizorem, stosując się do rad trenerów rodem z Hollywood.
Od pewnego czasu ćwiczenia znów królują w salonach, a to dzięki popularnym grom na Wii i Kinekta. Kto wie, czy za kilka lat domowy fitness nie przeżyje kolejnego renesansu, za sprawą prywatnych robotrenerów. Takim właśnie wynalazkiem w zamyśle miałby być Gymbot. Elektroniczny partner do ćwiczeń, zaprojektowany przez Massimo Battaglię to humanoidalny robot, który potrafi gimnastykować się tak jak człowiek. Można więc wspólnie z nim biegać albo robić pompki. Niestety, w swoim koncepcie Battaglia pominął otwór gębowy, więc picie piwa z Gymbotem po treningu nie wchodzi w grę. Urządzenie w zamyśle mogłoby natomiast zmierzyć nam puls, ciśnienie, ilość tłuszczu, sprawdzić nasze postępy i nawet motywować nas głosem do dalszych ćwiczeń. W związku z tym ostatnim dobrze więc, aby było także odporne na uszkodzenia mechaniczne.
Nextep
Wśród projektów futurystycznych komputerów, dla maszyn przeznaczonych do noszenia na nadgarstku jak zegarek można by stworzyć zupełnie oddzielną kategorię. Designerzy lubują się w tworzeniu tego rodzaju konceptów, ale żaden z nich nie może się równać z Nextep. Za pomysłem na tę maszynę stoi Japonka, Hiromi Kiriki.
Azjatka założyła, że Sony mogłoby wprowadzić w życie podobny projekt około 2020 roku. Szkoda, że dopiero wtedy, bo nam marzy się już teraz. Dotykowy, giętki ekran OLED pozwala założyć Nextep na nadgarstek jak bransoletę przy zachowaniu pełnej funkcjonalności i stylu rodem z Raportu Mniejszości. Jedno spojrzenie, jeden ruch ręką i już mamy dostęp do przeglądarki internetowej albo najbardziej popularnych sieci społecznościowych. Dodatkowo, Nextep ma wbudowany projektor, więc gdy zapragniemy przenieść się z malutkiego ekranu bransolety na wyświetlacz o bardziej przyjaznych dla oka rozmiarach, nie będzie z tym najmniejszego problemu. Wisienką na torcie jest wysuwana klawiatura, z której można korzystać po zdjęciu komputera z ręki. Choć między Bogiem a prawdą, akurat ten element konstrukcji nie wygląda na najwygodniejszy. Ale wcale nam to nie przeszkadza. Ciągle chcemy Nextep.
Almighty
Po urządzeniu, które nazywa się Wszechmogącym, można, a wręcz trzeba spodziewać się czegoś niezwykłego. I faktycznie, Almighty to projekt tak niebywały, wręcz niewiarygodny, że nie ma się co dziwić, że pozostał tylko intrygującym konceptem. Pomysł autorstwa Wona Suk Lee to bowiem pralka… stworzona z myślą o mężczyznach. Brzmi jak oksymoron? Może i tak, ale gdyby taki projekt wprowadzono w życie, z pewnością nikt by nie narzekał.
Almighty nie korzysta z tradycyjnego, cylindrycznego bębna. Zamiast tego, pralka ma kształt podłużnego prostopadłościanu z wydzielonym specjalnym miejscem dla koszul. Są one czyszczone na specjalnych, ściśniętych ze sobą wieszakach. Po zakończeniu prania nie trzeba tracić czasu na prasowanie i wieszanie koszul w szafie. Mogą się zwyczajnie wysuszyć po otwarciu urządzenia i czekać na swoją kolej. Almighty ma także przeznaczoną szufladę na bieliznę, więc koszule to nie koniec jego możliwości. Ponadto, pralka jest bardzo wąska. Dzięki temu zmieściłaby się nawet w łazience malutkiej kawalerki. No i wygląda naprawdę znakomicie. Same zalety – ten sprzęt naprawdę zasłużył sobie na tak chełpliwą nazwę.
BabelFisk
Ten koncept jest tak udany, jeśli chodzi o potencjalne praktyczne zastosowanie, że aż ciężko uwierzyć w dotychczasowy brak jego realizacji. I w to, że ciągle nikt nie zaproponował niczego podobnego. Zdarzyło wam się kiedyś potwornie nudzić na wykładzie lub na lekcji? Pytanie retoryczne. Czasem jednak zajęcia poza tym, że ciężkie do zniesienia, są także z jakiegoś powodu istotne i nie można po prostu wyciągnąć telefonu i odpalić Angry Birds.
Oprawki do okularów BabelFisk mogłyby wyeliminować potrzebę żebrania o notatki, ze względu na wbudowane mikrofony oraz wyrafinowane oprogramowanie. Software urządzenia miałby bowiem nie tylko wyłapywać słowa z szumu, ale także zapisywać je w pamięci flash jako plik audio oraz w formie przełożonej na tekst. De facto czyniłoby to z oprawek automat do robienia notatek – czy można wyobrazić sobie lepszy gadżet dla studenta? Chyba tylko wersja, która obok miniaturowego mikrofonu posiada także dyskretne słuchawki. Wówczas wszystkie fabryki w Chinach nie byłyby w stanie udźwignąć zapotrzebowania na BabelFisk w okresie sesji. Mads Hindhede wpadł na prawdziwą żyłę złota. Szkoda, że póki co nie wprowadził jej w życie.
Water Catcher
Gdyby ekologia wdała się w romans z science fiction, efektem prawdopodobnie byłby właśnie system uzdatniania wody Water Catcher. W całą zabawę mógł wmieszać się jeszcze Harry Potter, bowiem latające kule, będące kluczowym elementem całego mechanizmu, przypominają złotego znicza, tyle, że w białej wersji. I nie służą utrudnianiu życia czarodziejom latającym na miotłach, a zamienianiu deszczówki w wodę nadającą się do picia.
Niewielki kuleczki w trakcie opadów zbierają wodę. Napełnione wracają na elektroniczną tackę, służącą im za coś w rodzaju stacji dokującej. Tam z kolei ciecz zostaje przepuszczona przez zestaw filtrów oraz uzdatniona. Autor tego mocno futurystycznego konceptu zamarzył sobie także, aby tacka była w stanie wzbogacać wodę o różne dodatki, dzięki czemu osoby o odmiennych potrzebach mogłyby jednocześnie korzystać z systemu Water Catcher. Po oczyszczeniu, deszczówka powinna stać się zdatna do wypicia – „białe znicze” mogą zabrać ją na przykład do pustej szklanki, znacząco ułatwiając życie tyleż spragnionemu, co i leniwemu delikwentowi. Jesteśmy na tak! Nic dziwnego, że Water Catcher w 2009 roku znalazł się w finale konkursu Electrolux Design Lab.
Bio Robot
Konkurs Electrolux Design Lab to prawdziwa kopalnia niesamowitych projektów. Water Catcher znalazł się pośród finalistów w roku 2009, po 12 miesiącach natomiast jednym z najciekawszych nadesłanych konceptów był Bio Robot, sprzęt właściwie podobny w założeniach – to kolejne ekologiczne sci-fi.
Choć nazwa sugeruje coś zupełnie innego, urządzenie wymyślone przez rosyjskiego studenta Jurija Dimitriewa to w gruncie rzeczy lodówka. Choć na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że to raczej jakaś trumna przyszłości. Bio Robot nie ma drzwi, a całe wnętrze, zamiast schłodzonym powietrzem, wypełnione jest substancją, która wygląda jak podstawowy element scenografii horroru klasy B. W rzeczywistości (gdy ktoś zrealizuje ten projekt za jakieś 50 lat) miałby to być bezwonny, gęsty (ale nie lepki!) żel, w którym umieszczane są produkty żywnościowe. Następnie, dzięki wykorzystaniu nanotechnologii, Bio Robot schładzał by wszystko z osobna, dopierając odpowiednią temperaturę. Według założeń Dimitriewa, maszyna miała by być także mała, lekka i energooszczędna. Dobrze, że nie dodał „tania”, bo w to już byśmy na pewno nie uwierzyli. Chcielibyśmy natomiast zobaczyć miny naszych znajomych po zaserwowaniu im obiadu wyjętego z Bio Robota.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
ten eRoll jest ściągnięty z serialu który był w latach 94-97. Tam do komunikacji używali takich fajnych telefonów, które się zwijały a najlepsze, że można je było jeszcze bardziej rozciągnąć co dawało powierzchnię tabletu. wyglądały przy tym o wiele lepiej niż ten z wizualizacji. Mówiłem wtedy kumplom, że takie fony pojawią się w przeciągu 15 lat. Wszyscy się śmiali i nie wierzyli, a tu proszę bardzo.
Durni w naszym kraju u nas moc.
Pralki to są już wystarczająco dobre. Ktoś mógłby zrobić robota do prasowania.
Ja bym przyjął lodówkę do piwa 🙂 http://agdb…enia-piwa/
o kurde, jaki durny komentarz
O kurde jaki durny artykuł