Dzisiaj wszystko jest inteligentne. Telefony, laptopy, zegarki telewizory, nawet całe miasta. By nadążać za zmieniającymi się trendami, wszystko musi być online. Także samochody. Ale czy aby na pewno tego potrzebujemy?
Mimo że świat, w którym żyjemy jest coraz inteligentniejszy, to jakoś ludzie go zamieszkujący wcale na takich nie wyglądają. Wojny, napady, zabójstwa, choroby, globalne ocieplenie – wszystko to efekt pędu, w którym zatraciliśmy się do reszty. Skoro powstały już smartfony i smartwatche, to w wielu innych produktach codziennego użytku można zaszczepić inteligencję. Także w samochodach. Motoryzacja jest jedną z tych dziedzin, w których postęp jest szczególnie widoczny.
Samochód online
Zero ofiar w transporcie drogowym do 2050 roku. Taki cel zakłada Parlament Europejski w ramach najnowszego projektu rezolucji w sprawie bezpieczeństwa drogowego. Szwedzi są ambitniejsi: Volvo zakłada, że do 2020 roku dzięki projektowi Wizja Zero, zredukuje do zera liczbę ofiar śmiertelnych wśród osób poruszających się samochodami skandynawskiej marki. Czy wspomniane cele są trudne do osiągnięcia? Dzięki rozwojowi idei connected cars, wcale nie jest to niemożliwe.
Badania przeprowadzone przez niezależnych analityków wskazują, że do końca 2020 r. na całym świecie będzie ok. 250 mln samochodów wyposażonych w technologie Google Projected Mode, CarPlay i MirrorLink. Do tego doliczyć trzeba ok. 120 mln aut wyposażonych w innego typu rozwiązania, m.in. Aha czy Ford SYNC AppLink, co daje w sumie ok. 370 mln pojazdów współpracujących ze sprzętem mobilnym i aplikacjami. Praktycznie każdy samochód renomowanego producenta kupowany w salonie, będzie pojazdem podłączonym do Internetu.
To pokazuje, że w niedalekiej przyszłości samochód nie będzie tylko środkiem transportu, ale i kluczowym elementem mobilnego systemu zarządzania informacjami. Połączenie smartfonów, tabletów, a w przyszłości także zegarków czy innych elementów Internetu Rzeczy (IoT, Internet of Things) pozwoli na jeszcze szerszą implementację systemów infotainment. Inteligentny samochód wymaga, by wszystkie najbardziej przydatne funkcje przenieść na ekran fabrycznie zamontowanego radia. Nie trzeba nikogo przekonywać, że przekłada się to na bardziej komfortową i bezpieczniejszą interakcję z pojazdem.
Konkurencja jak uroboros
Na wspieranie idei connected cars coraz chętniej stawiają najwięksi gracze z branży motoryzacyjnej i elektronicznej. Wspomniane technologie Google Projected More, Apple CarPlay, MirrorLink, Aha czy Ford Sync AppLink to dopiero początek. W przyszłości każdy samochód średniego segmentu będzie miał na pokładzie jakiś element połączony z Internetem. To daje szerokie spektrum dodatkowych możliwości – odtwarzanie ulubionej muzyki lub filmów ze smartfona, synchronizacja poczty, kalendarza czy kontaktów. Co więcej, dzięki idei connected cars większość z nas przestanie korzystać ze standardowych nawigacji samochodowych, bo przecież już teraz istnieją aplikacje, które skutecznie doprowadzą nas do celu.
Na razie jednak to tylko melodia przyszłości. Wciąż nie stworzono jednolitego standardu, dzięki któremu dałoby się podłączyć dowolnego smartfona w każdym aucie. Jest to konsekwencją ogromnej konkurencji, głównie na rynku smartfonów i rozwiązań mobilnych. Technologia CarPlay pozwala na połączenie samochodu tylko z urządzeniami Apple, pomijając całą paletę fanów Androida. Na CarPlay postawiły już firmy takie jak Mercedes-Benz, Volvo czy Ferrari, a w kolejce czekają kolejni chętni.
MirrorLink jest natomiast pomysłem konsorcjum Car Connectivity Consortium. Technologia pozwala na obsługę wybranych urządzeń z systemem Android i Symbian, do których docelowo dołączyć ma także Windows Phone. Niestety, smartfonów i tabletów Apple tu nie podłączymy. I znów, pętla konkurencji zaciska się na szyjach konsumentów.
Nad swoim autorskim rozwiązaniem pracuje także Google. Gigant z Mountain View chciałby, by ich samochody przyszłości były swoistego rodzaju terminalami z zainstalowanym systemem Android. Coraz śmielej przebąkuje się, że technologia Google’a byłaby najbardziej zunifikowana, co oznacza, że moglibyśmy podłączyć do samochodu zarówno smartfona z Androidem, jak i z iOS.
Czy naprawdę tego chcemy?
Niezależnie od tego, jakie decyzje zostaną podjęte w najbliższych latach, connected cars to jedna z wizji samochodów przyszłości. Raczej nie uciekniemy przed nią. Idea samochodów podłączonych do Internetu niesie jednak ze sobą także poważne zagrożenia. W ubiegłym roku było głośno o udanej próbie przejęcia kontroli nad systemem UConnect instalowanym w samochodach marki Chrysler. Charlie Miller i Chris Valasek udowodnili, że są w stanie przejąć zdalną kontrolę nad Jeepem Cherokee. A przecież podobnych rozwiązań u różnych producentów jest znacznie więcej. Kiedyś w samochodach na pewno będziemy czuć się bezpieczniej. Do momentu, gdy nie pojawi się jakiś haker na horyzoncie.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.