Za pośrednictwem jakich przedmiotów mężczyźni najchętniej próbują podbudować swoje ego? Oczywiście samochodów. Ale zaraz za nimi znajdują się zegarki. Nic w tym dziwnego – istnieją tysiące genialnych modeli, które na nadgarstku będą robiły ogromne wrażenie. Zobaczcie dziesięć przykładowych czasomierzy, które dodają po sto punktów do stylu. Mniej lub bardziej ekstrawaganckiego, bo jedne wyglądają jak prezenty z przyszłości, podczas gdy inne przypominają raczej genialne wynalazki rodem z epoki Renesansu.
Ulysse Nardin – wielki styl za równie wielkie pieniądze
Ulysse Nardin Planetarium Copernicus
Miło jest na takiej liście umieścić jakiś polski akcent. Nie jest co prawda aż tak różowo, żebyśmy mogli pochwalić się producentem takiego urządzenia, ale Planetarium Copernicus to część zaprojektowanej przez szwajcarską firmą Ulysse Nardin, która zajmuje się czasomierzami już przez ponad 150 lat, zegarkowej „trylogii”. W jej skład weszły modele poświęcone Galileuszowi, Janowi Keplerowi oraz, właśnie Planetarium, Mikołajowi Kopernikowi. Ten ostatni to skomplikowana, złożona z przeszło 200-tu elementów aparatura zamknięta w obudowie z 18-karatowego złota. Z „Kopernikiem” na nadgarstku możemy nie tylko sprawdzać godzinę, ale też zorientować się w położeniu planet Układu Słonecznego, zarówno względem jego centralnej gwiazdy, jak i naszej Ziemi. Z kolei na zewnętrznym pierścieniu zaznaczone są miesiące oraz znaki zodiaku. Całość prezentuje się fantastycznie i niewiarygodnie stylowo. Żeby poznać cenę należy zwracać się bezpośrednio do któregoś dystrybutorów Ulysse Nardin. Firma odradza jednak robienie zakupów przez Internet.
Ulysse Nardin Royal Blue Tourbillon
Tak, przejrzeliście mnie. Projekty Ulysse Nardin robią na mnie ogromne wrażenie. A do tego mechanizm obrotowej klatki nazwany tourbillon to coś, do czego mam wielką słabość. Tak więc szwajcarski wynalazek, Royal Blue, po prostu nie mógł się tutaj nie znaleźć. Wystarczy jeden rzut oka, by przekonać się, że mamy do czynienia z czasomierzem z najwyższej półki. Większość edycji ma skórzany pasek, ale na rynek została wypuszczona również jedna z platynową bransoletą. Jeżeli jednak mam być szczerzy, to prezentuje się ona gorzej niż opcje czysto teoretycznie nieco mniej ekskluzywne. Po prostu co za dużo, to nie zdrowo. Bo wystarczy chyba, że wokół gustownej, błękitnej tarczy znajdziemy 200 diamentów oraz 12 szafirów. Już nawet nie wspominając o bardzo precyzyjnym tourbillonie, który krąży wewnątrz platynowej (niezależnie od wersji) obudowy. Royal Blue wręcz nie sposób się nie zachwycić – ten zegarek to urządzenie rodem z „mokrego snu” jubilera. Co z resztą wyraźnie odbija się na wartości tego czasomierza. Sugerowana przez Ulysse Nardin cena to 230 tysięcy dolarów. Cóż, trzeba będzie jeszcze trochę odkładać.
Patek Philippe – misterna robota
Patek Philippe 5104P
Patek i Ulysse Nardin od dawna ścigają się o tytuł firmy, produkującej najbardziej wyrafinowane czasomierze na świecie. W latach 80′ ubiegłego wieku to spółka założona przez Nardina wiodła prym, ze swoim Astrolabium Galileo Galilei (kolejny członek „trylogii” wspomnianej wyżej). Potem jednak Patek Philippe, którego współzałożycielem był Polak Antoni Patek, przeszło do ofensywy i trwa w niej do teraz. Jednym z najpiękniejszych modeli jest wręcz niesamowity 5104P. Wystarczy szybki rzut oka i staje się jasnym dlaczego ten sprzęt został wypuszczony na rynek jako kolejny członek rodziny Grand Complication. Po raz pierwszy jednak w tej serii znalazło się urządzenie z przezroczystą tarczą. Dzięki temu można dokładniej przyjrzeć się misternej konstrukcji tego niesamowitego modelu i z uwagą śledzić obroty wszystkich, malutkich trybików. Przyzwyczajenie się do takiego designu pewnie wymaga trochę czasu, ale później z tarczy 5104P da się oprócz godziny wczytać także datę i dzień tygodnia. Pasek wykonany jest z krokodylej skóry, zaś platynowa obudowa została od spodu pokryta szafirami odpornymi na zadrapania. Jeżeli myśleliście, że cacka skonstruowane przez szwajcarskich mistrzów z Ulysse Nardin są kosztowne, to teraz dopiero się zdziwicie. Sugerowana cena modelu 5104P od Patek Philippe to 900 tysięcy dolarów.
Patek Philippe Celestial 5102PR
„Celestial” to z angielskiego niebiański lub nieziemski. Model 5102PR ma jeszcze jedną nazwę, która bywa „pieszczotliwie” określany. Ta nazwa to Platynowa Róża. Przy takich określeniach można się spodziewać, że mamy do czynienia z naprawdę niesamowitym sprzętem. I nie byłby to mylne przeczucia. Celestial jest absolutnie niesamowity, wręcz ocierający się o doskonałość. Choć na pierwszy rzut oka może nie robi aż tak piorunującego wrażenia jak poprzednia trójka, to wystarczy przyjrzeć się zaproponowanej przez Patek Philippe wizji rozgwieżdżonego nieba by po prostu zakochać się w tym modelu. Podobnie jak w przypadku znacznie droższego 5104P, tak i tutaj mamy krokodylą skórę, platynę oraz szafirowy spód obudowy, obramowanej ornamentem z 18-karatowego złota. A z rzeczy bardziej praktycznych (choć złośliwi uznali by to za kontrowersyjną ocenę, ale przy zegarmistrzowskich dziełach sztuki nie ma miejsca na złośliwości) warto wspomnieć chociażby mierzenie czasu gwiazdowego i słonecznego. I to wszystko za „skromniutkie” $286 700. W porównaniu z 5104P to i tak właściwie drobniaki.
Breguet – ponad 200 lat doświadczenia
Breguet Classique Grande Complication
Założona w Paryżu firma to jedna z najstarszych organizacji zajmujących się produkcją ekskluzywnych czasomierzy. Dodajmy do tego fenomenalny projekt modelu z podwójnym tourbillonem (sam mechanizm został z resztą wynaleziony właśnie przez Abrahama Louisa Bregueta) i oto gotowa recepta na to, żeby chwycić mnie za serce. Za portfel niestety nie, bo nawet jakbym bardzo chciał, to wciąż będzie to model bardzo daleko poza moim zasięgiem. Classique Grande Complication ma absolutnie wszystko, czego tylko ManiaK luksusu totalnego mógłby zapragnąć. Krokodyla skóra i platyna? Są. 18-karatowe złoto? Jest. Kamienie szlachetne? Naturalnie, że są. I to w imponującej liczbie sześćdziesięciu dziewięciu. Oczywiście imponującej tylko ze względu na swój rozmiar – żadnych podtekstów, nie śmiałbym. Nie można też zapomnieć o niesamowicie skomplikowany, ale też bardzo precyzyjny mechanizmie pomiarowym, na który składają się dwa, połączone ze sobą tourbillony. Coś niewiarygodnego. Gdybym tylko miał na zbyciu 400 tysięcy „martwych prezydentów”…
Tokyoflash – piękne szaleństwo
Kisai RPM
Wyżej zebrały się tak drogie i ekskluzywne modele, że za ich pieniężny ekwiwalent można by było kupić kilka sporych domów jednorodzinnych w Polsce. Ale na taki luksus mało kto może sobie pozwolić. Większość ManiaKów może do produktów Bergueta czy Ulysse Nardin co najwyżej tęsknie wzdychać. Dlatego w poszukiwaniu wyjątkowych czasomierzy warto zwrócić się ku szalonym projektantom elektronicznych urządzeń sprzedawanych przez Tokyoflash po akceptowalnych dla przeciętnego człowieka cenach. Wśród nich jest właśnie Kisai, a RPM to jeden z najbardziej popularnych modeli. Co takiego intrygującego jest w tym zegarku? Zapewne to, że właściwie nie ma on czegoś takiego jak tarcza. Zamiast tego jest podświetlenie rozstawionymi wokół centrum obudowy diodami, pozwalające łatwo sprawdzić, którą akurat mamy godzinę. Zanim jednak jednym ruchem włączymy lampki, mamy prostą, solidną konstrukcję z czarnej, nierdzewnej stali. Stylowe, futurystyczne i nie kosztuje tyle co lot w kosmos. W sklepie Tokyoflash do kupienia za 200 dolarów.
Kisai Satellite
Jesteśmy już na kompletnie przeciwnym biegunie świata zegarków względem pięciu opisanych na początku modeli. Ale czy ten bardziej przyziemny „region”, w którym się właśnie znaleźliśmy, jest w jakiś sposób gorszy od elitarnych okolic Patek Philippe? Kwestia gustu. Jedni lubią tourbillon, innym wystarczy elektroniczny czasomierz z ciekawym wyświetlaczem. I taki właśnie jest Satellite, podobnie jak RPM, prosto ze stajni japońskiego Kisai. Tak jak w przypadku poprzedniego modelu, również i tutaj mamy czarną lub białą powierzchnię, niezmąconą żadnymi dodatkowymi elementami dopóki nie uruchomimy jej dotykiem. Tym, trzeba przyznać, że mimo swej prostoty dość efektownym sposobem, wywołujemy na „pierwszy plan” podświetlenie. Pojawiają się trzy zielone albo niebieskie tarcze, z których można odczytać aktualny czas (jeden widok to godziny, kolejny pięciominutowe okresy, a ostatni oddziela pojedyncze minuty). Satellite dostępny jest w sklepie Tokyoflash w bardzo przystępnej cenie – kosztuje niecałe 94 dolary.
EleeNo Eye Test
Choć Japończycy uwielbiają wszystko, co elektroniczne, potrafią też projektować rewelacyjne, analogowe zegarki. Najlepszym przykładem tego są oferowane przez Tokyoflash modele firmy EleeNo, które najłatwiej opisać po prostu: genialne w swojej prostocie. Nazwa tego urządzenia wywodzi się od testów przeprowadzanych przez okulistów w Kraju Kwitnącej Wiśni. Tam podczas badania nie odczytuje się liter z tablicy. Zamiast tego trzeba przyjrzeć się okręgowi i powiedzieć, z której strony jest on otwarty. W EleeNo Eye Test na bardzo podobnej zasadzie funkcjonuje minutnik. Na podstawie otworu w wewnętrznej obręczy oraz znacznika krążącego wokół niej można ocenić czas. Nie ma tu żadnych cyfr, podświetleń, ani diod, więc trzeba trochę czasu, żeby się przyzwyczaić. Ale model ten jest bardzo estetyczny i jednocześnie zaprojektowany w niesamowicie prosty, a zarazem nowoczesny i intrygujący sposób. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że to najbardziej interesujący zegarek do kupienia w Tokyoflash. Można go nabyć za niewiele ponad 100 dolarów.
Issey Miyake – od perfum i ciuchów do zegarków
Issey Miyake Silas004
Jeżeli ktoś zna chociaż z nazwy taką firmę, jak Issey Miyake to najprawdopodobniej produkcja zegarków nie jest pierwszą rzeczą, z jaką mu się ona skojarzy. Nic dziwnego, bowiem koncern ten zasłynął przede wszystkim z designerskich ubrań oraz drogich perfum. Czasomierz Silas004 to jednak dowód na to, że Japończycy potrafią popisać się dużą wszechstronnością. To naprawdę świetny, analogowy zegarek. I od razu widać po nim, że za projektem stoją osoby zatrudnione przez firmę zajmującą się przede wszystkim modą. Inspirowany klasycznymi czasomierzami, ale noszący znamiona nowoczesności Silas004 natychmiast przykuwa uwagę. Czarna obudowa ze stali nierdzewnej sprawia wrażenie jakby była zbudowana z kilku warstw. Podobnie jak w przypadku opisanego nieco wyżej EleeNo Eye Test mamy tutaj wskazówki minut i godzin krążące po różnych „strefach” tarczy. Taka designerska przyjemność kosztuje całe 1 520 dolarów.
Zerone – dla ManiaKa
LED Binary Watch
Tego „zawodnika” możecie już kojarzyć, jeżeli uważnie śledzicie informacje pojawiające się na łamach naszego serwisu. Wiadomość o tym, że sklep wysyłkowy ThinkGeek wprowadził do swojej oferty LED Binary Watch trafiła na GizManiaKa w zeszły czwartek. To doskonałe rozwiązanie dla geeków, którzy są dumni ze swojej gadżeciarskiej pasji i lubią się nią chwalić. W końcu jak można lepiej pokazać, że jest się nerdem z prawdziwego zdarzenia, niż czytając godzinę wyświetloną na obwodzie drukowanym w formacie binarnym? Zerojedynkowy czas pokazywany na dziesięciu diodach może nieco skomplikować życie osobom nie zaznajomionym z tym specyficznym, informatycznym „językiem”, ale jeżeli nie sprawia to wam kłopotu, to możecie śmiało sięgać po sprzęt od Zerone. Niech wszyscy wiedzą, że mają do czynienia z prawdziwym ManiaKiem. Sugerowana cena to $129, ale lepiej udać się do wspominanego przed chwilą ThinkGeek. Tam można nabyć ten model zdecydowanie taniej, za 70 dolarów bez jednego centa.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.