Nokia N-Gage
Dzisiaj fakt, że smartfony konkurują z handheldami jako przenośny sprzęt do gier (i to całkiem skutecznie, patrząc po dotychczasowych osiągnięciach Nintendo 3DS i PS Vita) nikogo nie dziwi. Tak Android, jak i iOS okazały się całkiem przystępnymi rozwiązaniami dla ManiaKów elektronicznej rozrywki w kieszonkowym wydaniu. Zrobienie telefonu, który z powodzeniem mógłby stawać w szranki z małymi konsolami to jednak spore wyzwanie, o czym niegdyś przekonała się Nokia. Było to jeszcze na długo przed tym, jak przeniesienie rynkowego środka ciężkości w stronę smartfonów zaprowadziło fiński koncern prostą ścieżką na skraj kryzysu i na długo przed tym, jak dla Stephena Elopa, który miał firmę ratować, zaczęto szykować rakietę, mającą dyscyplinarnie wywalić go na orbitę.
W 2003 roku zadebiutował N-Gage. Na rynku handheldów od początku wieku bezsprzecznie rządził wtedy Game Boy Advance. Poprzednie 10 lat też należało do Nintendo, za sprawą dwóch wcześniejszych wersji Game Boya. Nokia uznała, że jest w stanie zachwiać ugruntowaną pozycją Wielkiego N poprzez wprowadzenie do sklepów konsolofonu. Sam pomysł może się wydawać całkiem niezły – N-Gage mógł być przecież prawdziwą rewolucją, biorąc pod uwagę to, że jeszcze wcale niedługo przed jego premierą największym hitem na telefonach komórkowych był Snake 2. Niestety, w ślad za pomysłem nie poszło wykonanie.
Przyczyn porażki tego sprzętu w pierwszej kolejności należy szukać w tym, że był po prostu beznadziejny. Nie sprawdzał się ani jako telefon, ani jako konsola do gier. Niewygodne przyciski, ekran nie dość, że malutki, to wyższy niż szerszy, dziwne umiejscowienie głośnika. Lepiej było mieć Game Boya i poczciwą Nokię 3310. I nie wychodziło to nawet drożej – GBA w wersji SP, która również debiutowała w 2003 roku, kosztował 99 dolarów. N-Gage natomiast… 299. Dodajmy do tego niewielką ilość gier, jeszcze mniejszą ilość dobrych gier oraz rychłą premierę Nintendo DS i PSP – tak rysuje się obraz kompletnej klęski na każdym froncie. Nokia próbowała jeszcze ratować sytuację ulepszonym modelem N-Gage QD, ale nic z tego nie wyszło. Pod koniec 2005 roku na świecie sprzedało się zaledwie 2 miliony egzemplarzy. Zrezygnowano z dalszego rozwoju projektu konsolofonu. W 2008 roku spróbowano wskrzesić N-Gage jako w cyfrową platformę z grami na komórki, ale i ten pomysł nie wypalił. Porzucono go więc już rok później.
Ambi zdecydowanie nie jest niewypałem. Wbrez pozorom to nie służy tylko ubarwieniu sobie ściany. Również wybrałem Philipsa ze względu na ambi.
Ambilight w philipsach jest genialny. Szczerze mówiąc głównie dlatego zdecydowałem się na ich tv.
Jako starszy Gsmmaniak dorzucę tutaj, że może u ludzi w domach Betamax faktycznie nie występował, za to w stacjach TV jeszcze bardzo długo był standardem emisyjnym i generalnie był rozpoznawany przez profesjonalistów jako standard telewizyjny a VHS był standardem domowym…
Podobnie jak ambilight w telewizorach philipsa. na początku wiele ludzi twierdzilo, ze to zbedny gadzet, teraz nawet niektorzy mowia ze to hipsterski telewizor a prawda jest taka ze kazdy kto posmakuje tego wynalazku potem leci do sklepu i prosi o taki sam. 🙂
Zgadzam się ze zdaniem @michcho o odtwarzaczu Zune.
Nie dość, że nie był nigdzie widzialny
(nawet oprogramowanie Zune zainstalowałem dopiero po kupieniu telefonu z WP7),
nie było o nim żadnych wiadomości,
nikt o nim nie słyszał,
to jeszcze jak ktoś w chciał wreszcie zakupić Zune w Polsce okazywało się, że:
1. Trzeba go sprowadzić z AMeryki (czyli cena+podatki)
2. Nie działa żadna usługa systemu Zune (na co ci odtwarzacz skoro i tak nie masz jakim sposobem kupić utworu, wideo, itd.)
Nie chodzi o to, że Zune wyszedł za późno. Chodzi o to, że w żaden sposób nie był promowany. Dlatego Microsoft naprawia błędy i nawet w lodówce możemy zobaczyć reklamy Lumii czy WP, co jest trochę denerwujące. Zune to było świetne urządzenie, szkoda, że w Polsce go nie można było nawet dostać ;/
dla mnie to co napisali to totalna bzdura telefon był może i duży ale wygodny, jak na tamte czasy wyświetlacz był standardowej wielkości a gry ? gry były całkiem sympatyczne. jak na tamte czasy ten telefon był wypas miał wszystko prócz aparatu ale to akurat w tym modelu było zbędne 🙂 jeśli mam być szczery to wolałem dużo bardziej N-gage od game boya 🙂 a ostatnio nawet myślałem o kupnie takiego sprzętu 🙂
A mnie się n gage podobało. Miała świetne gry, bardzo przyjemnego w użytkowaniu softa i wytrzymała obudowę. Tylko same dzwonienie z niego było dziwne. Jak raz go wyciągnąłem na rynku w mieście i zamiast (jak w normalnym telefonie) przyłożyć do ucha ze strony ekranu, przyłożyłem kant, to patrzyli się na mnie jak na idiote który niewie do czego służy telefon.